Czasem tęsknie, mam takie dni, że mogłabym opowiedzieć jeszcze coś albo zaś inaczej, opowiedzieć "dalsze" losy Jareda, które gdzieś z tyłu głowy ze mną zostały. Co było po 2013r., ale nie, skończyłam przecież, ileż można ciągnąć jedną historię? Teraz wydaje mi się, że jestem autorką jednego opowiadania. To smutne, że nie potrafię wykrzesać z siebie już niczego albo... może dorosłam? W zasadzie teraz coraz bardziej żałuje, że kiedykolwiek wcześniej chciałam dorastać. Moja nieopuszczajaca mnie miłość - matematyka - kolejne usrane najebstwo, razem ze statystyką odbierają mi w środowe poranki chęci do życia. Ale, no, porwałam się z motyką na słońce, zrobię dwa kierunki jednocześnie! Chryste, jak się zapisywałam na studia, musiałam wciągać naprawdę dobry towar, tak myślę. :D
Tęsknie za pisaniem, czasem mocniej, czasem słabiej... ale to już zanika. Życie, nie mogłoby być lepsze. Teraz to widzę, trzeba coś skończyć, by móc coś zacząć. Trzeba poddać się prądom, pozwolić się spisać, odprowadzić do domu, wypić dwa piwa za dużo i polecieć. Jak kiedyś napisałam i dalej się z tym zgadzam;
Wciąż się wspinam, a widoki są zajebiste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz