„My z drugiej
połowy XX wieku
rozbijający
atomy
zdobywcy
księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych
spojrzeń
ciepłych
uśmiechów
Kiedy cierpimy
wykrzywiamy
lekceważąco wargi
Kiedy
przychodzi miłość
wzruszamy
pogardliwie ramionami
Silni cyniczni
z ironicznie
zmrużonymi oczami
Dopiero późną
nocą
przy szczelnie
zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu
ręce
umieramy z
miłości”
Małgorzata
Hillar
14. lat później,
Kraków, Polska, 20. sierpnia 2010r.
Kraków, Polska, 20. sierpnia 2010r.
Słońce tego dnia prażyło niemiłosiernie. Czuł na swojej
skórze cieknący pot, który wsiąkał mu w ubranie. Jakiś kwadrans wcześniej
wyszedł spod prysznica, a świeże ciuchy już zaczęły lepić mu się do ciała.
Dłonie zaciskał, to rozprostowywał na zmianę, uważając, że ten tik pozwoli mu
się wyciszyć. Stanął obok parapetu, wyglądając jednocześnie za okno.
Bolało.
Bolało jak diabli. Choć wiedział, że wspomnienia, które
wiązały się z tym miejscem już dawno temu wyblakły, a zaproponowany festiwal w
tym kraju miał być po prostu potraktowany zwyczajnie i służbowo. Wsłuchiwał się
w swój urywany oddech i przyglądał spacerującym ludziom po ulicy, pragnąc
zobaczyć między nimi tą jedną, jedyną.
Przecież nie zapomniał. Nie mógł zapomnieć, nie umiał.
Jego życie zmieniło się diametralnie po tym wszystkim i przed tym wszystkim,
doprowadzając go do skraju dna, w które w końcu wpadł.
Ugrzązł, czuł się niczym uciekająca i szamocząca antylopa
w ruchomych piaskach, które coraz bardziej ją pochłaniały i wciągały coraz
niżej, i niżej. Wszystko pozornie było w porządku, każdego dnia starał się
stawić czoła światu, ale mimo to, coś, niczym kula u nogi, ciągnęło się za nim
niemiłosiernie. Wiedział to, ale sam przed sobą nie potrafił się przyznać, a
tak bardzo pragnął w końcu zapomnieć i się pożegnać.
Tęsknił. Tęsknił tak mocno i boleśnie. Jego serce było
niczym pulsująca rana, wciąż rozdzierana na nowo przez wspomnienia i nigdy się
nie zabliźniała. Było tak bardzo pokaleczone i byle jak zszyte przez czas, że
wciąż nici, które miały je zamknąć i uspokoić, pękały.
A on wraz z nimi.
Osiemnastego lipca dostał propozycje wywiadu w ramach
spisania swojej biografii. Ktoś wpadł na ten pomysł, ktoś inny pochwycił, a zaś
następny z nich starał się zrealizować. Na początku był przeciwny, nie chciał,
żeby ktoś poznał coś bardziej niż pragnął to ujawnić, ale w końcu ustąpił.
Uznał, że będzie to jego osobista spowiedź. Już ostatnia.
Chwilę później z zamyślenia wyrwało go czyjeś gwałtowne
wejście do pokoju. Odwrócił się od okna, spostrzegając młodego chłopaka przed
sobą. Wpatrywał się w niego lekko nieśmiało, a zarazem z pewną rezerwą i
widocznymi nerwami. Trzęsły mu się ręce. Nie mniej niż jemu.
- Mam na imię Will, zostałem wysłany do przeprowadzenia z
panem wywiadu. – Zaczął, na co przytaknął tylko skinieniem głowy. Zlustrował go
z góry na dół i usiadł na wcześniej przygotowanym jednym z foteli. Will
wpatrywał się w niego, nie wiedząc od czego chciał zacząć. W jego młodej głowie
kłębiło się od pytań, a zaś w ręku miał ich kilkanaście na papierze od samych
fanów. Patrzył się na skupioną twarz Jareda, która teraz była odwrócona do
niego profilem. Starał się zebrać myśli. To jego pierwszy wywiad, nie może go
zepsuć. – Gazeta Rolling Stone, za pańską zgodą zdecydowała się wydać biografię
pana i jednocześnie pańskiego zespołu, chciałem –
- Wiem, wszystko już podpisałem - przerwał. - Zaczynajmy,
im szybciej tym lepiej.
Zdecydowałem.
Zdecydowałem tak samo, jak kilka lat wstecz, decydując
o czymś, co było mi dobre i drogie. Co było moją kotwicą, wciąż trzymającą mnie
i nie pozwalającą mi upaść. Pozwoliłem odejść czemuś, co nazywałem samym sobą i
zamkniętą w tym swoją duszą, która teraz jest niekompletna. Była w niej dziura,
niczym wyrwa w skale, która już nigdy się nie zasklepi. Pozwoliłem odejść,
jednocześnie zatrzymując to dla siebie.
I będę dalej gonił za czymś, co jest nieuchwytne i
wciąż przecieka mi przez palce, ale nigdy się nie poddam. Zawsze walczyłem,
choć popełniałem więcej błędów niż reszta ludzi. Wierzyłem, wierzyłem zawsze do
końca.
- Nazywam się Jared Leto, jestem pierdolonym sukinsynem
bez serca i chciałbym opowiedzieć swoją historię. Tę prawdziwą.
I jedyną, jaką
powinniście znać.